Czynniki leczące w psychoterapii grupowej.

Psychoterapia grupowa jest równie skutecznym procesem leczenia, co terapia indywidualna. Spotkania najczęściej odbywają się raz w tygodniu, a czas pobytu na grupie powinien wynosić minimum kilka miesięcy, aby odczuć jej terapeutyczne działanie.

Co daje grupa terapeutyczna ?

Wg jednego z twórców i praktyków terapii grupowej Irvina Yaloma w pracy grupy terapeutycznej działa kilka czynników, które wpływają na leczenie jej członków:

  • Pierwszy z nich to zaszczepienie nadziei. Każda z form psychoterapii pełni funkcję zaszczepiania i podtrzymywania nadziei, grupa terapeutyczna również. W trakcie trwania terapii grupowej jej członkowie nawzajem obserwują poprawę w funkcjonowaniu innych, to budzi wiarę w możliwość zmiany u siebie. Podobnie terapeuta – wierzy i dzieli się tym przekonaniem, że może pomóc każdemu pacjentowi zmotywowanemu do zmiany.
  • Drugim ważnym czynnikiem terapeutycznym jest doświadczenie uniwersalności problemów. Pacjenci często zgłaszają się na terapię z przekonaniem, że ich problemy są szczególnie ciężkie i wyjątkowe. Na grupie okazuje się, że inni mieli podobne doświadczenia, przeżywają podobne emocje, obawy czy wątpliwości. Doświadczenie to daje poczucie oparcia, wzajemnej akceptacji i oczyszczenia z trudnych, często traumatycznych przeżyć.
  • W grupie terapeutycznej pacjenci udzielają sobie wzajemnie informacji, dzielą się wiedzą i doświadczeniem. Również terapeuta dzieli się informacjami na temat destrukcyjnych wzorców myślenia, czy przebiegu procesów chorobowych. Przekazywanie wiedzy i informacji obniża lęk i redukuje niepewność członków grupy.
  • Pacjenci, którzy trafiają do grupy często mają doświadczenia trudnych, niekiedy traumatycznych doświadczeń w pierwotnej grupie, w której wzrastali tj. w grupie rodzinnej. Spotkanie w grupie terapeutycznej z osobami w różnym wieku i z różnym doświadczeniem życiowym daje im możliwość ponownego przeżycia relacji z autorytetem, z rówieśnikami, doświadczenia uczuć współzawodnictwa, ale też wzajemnej troski czy przyjaźni. Umożliwia przez to wyrażenie różnego rodzaju, często ambiwalentnych uczuć i bycie z nimi przyjętym i zaakceptowanym. Taka sytuacja staje się niejako korektą wcześniejszych trudnych doświadczeń w rodzinie.
  • W pracy grupowej następuje też zjawisko naśladowania i wzajemnego uczenia się. Pacjenci uczą się komunikacji, czy też nowych zachowań od terapeuty i od innych osób w podobnej sytuacji życiowej, które dokonują zmian.
  • Terapia grupowa daje zatem nie tylko możliwość przepracowania problemów indywidualnych na tle grupy, ale jednocześnie staje się naprawczym doświadczeniem interpersonalnym, co skutkuje większą umiejętnością tworzenia bliskich i bezpiecznych relacji w życiu.

W Centrum- Ja prowadzimy obecnie grupę terapeutyczną dla osób uzależnionych. Tego typu wspólne doświadczenie choroby, jaką jest uzależnienie, szczególnie sprzyja działaniu wyżej wymienionych czynników leczących. Pacjenci nie tylko wzajemnie wspierają i motywują się do zmiany i zachowania trzeźwości, ale także czasem po raz pierwszy w życiu mogą doświadczyć poczucia przynależności, wzajemnego szacunku i stworzyć relacje oparte na autentycznej więzi. Umiejętności te z kolei uczą się przenosić w realne życie i właśnie tam budować bliskie relacje.

Justyna Glińska

Terapia uzależnień – perspektywa psychodynamiczna

  • Czym jest uzależnienie?

W znaczeniu klinicznym uzależnienie jest chorobą diagnozowaną na podstawie kryteriów objawowych i kryterium czasowego tj. wystąpienia objawów w ciągu ostatniego roku, a klasyfikowaną wg międzynarodowych klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych. Najczęściej rozumiemy uzależnienie, jako upośledzenie kontroli używania substancji lub kontroli zachowania.

W terapii psychodynamicznej rozumiane jest jako deficyt umiejętności w budowaniu więzi, który swoje swoje przyczyny ma w dzieciństwie, w relacjach z opiekunami. Gdy wchodzimy w dorosłe życie z takim deficytem, substancja lub czynności stają się substytutem relacji, wypełniają pustkę związaną z jej brakiem, dają poczucie chwilowego ukojenia w sytuacji stresu, bólu czy napięcia psychicznego. Jest to chwilowe ukojenie, a dalsze używanie substancji czy czynności jedynie pogłębia cierpienie. Uzależnienie staję się sposobem na zaspokojenie potrzeby bliskości, a w rezultacie prowadzi do coraz większej samotności i izolacji.

  • Jak leczymy uzależnienia?

Celem leczenia jest poznanie indywidualnych wzorców używania substancji lub nałogowego zachowania oraz zidentyfikowanie głębszych, zwykle emocjonalnych przyczyn tych trudności. Niezwykle istotne w leczeniu jest zrozumienie i wgląd, że używanie czy kompulsywne zachowanie służy regulowaniu emocji, wypełnia pustkę i zastępuje bliskie relacje.

Leczenie odbywa się poprzez stosowanie psychoterapii indywidualnej i grupowej w formule stacjonarnej – czyli leczenia zamkniętego lub ambulatoryjnej – czyli terapii dochodzącej. Terapia grupowa prowadzona jest na wiele sposobów, o których opowiemy w oddzielnym artykule. Terapia indywidualna powinna trwać co najmniej kilka miesięcy i odbywać się min. raz w tygodniu. Jej głównym motorem i czynnikiem leczącym jest relacja terapeutyczna oparta na zaufaniu, akceptacji i poczuciu bezpieczeństwa. Pacjent powinien w relacji z terapeutą poczuć się na tyle bezpiecznie, aby być może po raz pierwszy w życiu szczerze i bez lęku otwarcie mówić o swoich uczuciach, myślach i potrzebach. W wyniku trwania terapii i bezpiecznych relacji zarówno z terapeutą jak i w grupie terapeutycznej osoba borykająca się z problemem uzależnienia uczy się nowych, konstruktywnych sposobów radzenia sobie z emocjami, przez co zdobywa narzędzia do radzenia sobie w potrzebą używania substancji lub nałogowego zachowania. Jednocześnie uczy się tworzyć relacje oparte na autentycznej wymianie doświadczeń, myśli i uczuć.

  • Dlaczego terapia psychodynamiczna?

Najbardziej popularną metodą leczenia uzależnień jest terapia poznawczo-behawioralna. Leczenie uzależnienia polega wtedy bardziej na usunięciu objawu, jakim jest używanie lub nałogowa czynność, a jej celem jest trwała abstynencja. Wyposaża pacjenta w konkretne i bardzo pomocne umiejętności radzenia sobie z głodem substancji, uczy konstruktywnych zachowań w sytuacjach społecznych i pomaga utrzymać abstynencję. Metody poznawczo-behawioralne (takie jak np. praca z przekonaniami, czy sposoby radzenia sobie z głodem) są również wykorzystywane w terapii psychodynamicznej, szczególnie w początkowej fazie leczenia uzależnienia.

W terapii psychodynamicznej nacisk położony jest na budowanie relacji terapeutycznej, także w grupie z innymi osobami, jak również na zmianę w całościowym funkcjonowaniu pacjenta, odkryciu i rozwiązaniu jego wewnętrznych konfliktów, które są źródłem uzależnienia. Od początku pochylamy się nad pacjentem całościowo, staramy się zrozumieć wpływ jego wczesnodziecięcych doświadczeń na dorosłe życie i potrzebę regulacji stanów emocjonalnych poprzez substancję lub czynność. Badania i praktyka kliniczna pokazują, że osoby uzależnione często doświadczyły w swojej historii traum, które dzielimy na traumy niedoboru lub traumy nadmiaru. W taki sposób doświadczenia traumatyczne podzielił Sandor Ferenczi, węgierski neurobiolog i psychoanalityk. Trauma niedoboru oznacza wszelkie zaniedbania emocjonalne, w tym opuszczenie, czy brak zaspokojenia podstawowych potrzeb. Trauma nadmiaru oznacza doświadczenia nadużyć czy przemocy, czyli sytuacji które były nadmiernie obciążające wobec możliwości rozwojowych dziecka. Pacjenci uzależnieni najczęściej doświadczyli jednej z nich, przez co w dorosłym życiu mają trudności w budowaniu bezpiecznej więzi z innymi, a substancja lub czynność ten brak im wypełnia. W terapii psychodynamicznej wraz z terapeutą zajmujemy się tymi trudnymi przeżyciami, tak, aby zrozumieć ich wpływ na bieżące funkcjonowanie, a w relacji z terapeutą, jak i na grupie wykształcić nowe korygujące doświadczenia relacyjne.

  • Od czego możemy się uzależnić?

Wg nowej klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych ICD 11 uzależnić możemy się od substancji psychoaktywnych, od hazardu i od gier komputerowych. Czynnościami nałogowe wg nowej klasyfikacji traktujemy jako zaburzenia kontroli impulsów. Wyróżniamy między innymi kompulsywne zaburzenie seksualne, piromanię czy kleptomanię. W praktyce możemy kompulsywnie pracować, robić zakupy, opalać się, ćwiczyć.

We wszystkich tych przypadkach na poziomie biologicznym systematycznie i często pobudzamy układ nagrody w mózgu. Uczymy się, że trudne i nieprzyjemne stany emocjonalne mogą być szybko zastąpione przyjemnością i ulgą. Sposób leczenia w obu przypadkach jest bardzo podobny. Zaleca się połączenie psychoterapii indywidualnej i grupowej. W rozumieniu psychodynamicznym terapia uzależnienia od substancji, jak i czynności kompulsywnych polega na zmianie w dotychczasowym systemie regulowania stanów emocjonalnych. Bardzo często osoba, która się uzależniła weszła w dorosłe życie z wadliwym sposobem radzenia sobie z emocjami i brakiem umiejętności bezpiecznego wiązania się z innymi. Uzależnienie tylko pogłębiło obie te trudności. W pracy terapeutycznej pomagamy wykształcić, taki sposób regulacji emocji, który nie dąży do szybkiej ulgi, a zamiast tego uczy rozpoznawać, przeżywać i wyrażać wszelkie emocje. Staramy się zrozumieć wpływ przeszłych, często traumatycznych doświadczeń na bieżące funkcjonowanie. W wyniku relacji terapeutycznej i pracy w grupie tworzą się umiejętności budowania bezpiecznych relacji z innymi.

  • Czy każdej osobie uzależnionej możemy pomóc?

Możemy pomóc osobom, które rzeczywiście tej pomocy chcą, które identyfikują w sobie problem, przeżywają z tego powodu ból i cierpienie, a także tym, dla których potrzeba zmiany jest silniejsza niż lęk przed nią. Często zaczynamy pracę właśnie od pracy z lękiem przed zmianą i budowaniem motywacji do niej. W pracy z osobą uzależnioną od substancji jest jednak bardzo duże ryzyko utraty zdrowia i życia, szczególnie obecnie, gdy substancje psychoaktywne mają nieznane pochodzenie i skład, a uzależniają niezwykle szybko tak jak opioidy, czy dopalacze.

  • Jakie przygotowanie powinien mieć terapeuta uzależnień?

Terapeuta uzależnień w Polsce powinien mieć ukończone szkolenie, zakończone egzaminem w jednej ze szkół rekomendowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Warto również, aby miał doświadczenie i szkolenie w zakresie prowadzenia psychoterapii w ogóle. Jest to o tyle istotne, gdyż duża część pacjentów uzależnionych boryka się z innymi problemami psychicznymi takimi jak depresja, zaburzenia lękowe, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, PTSD, czy też zaburzenia osobowości. Mówimy wtedy o leczeniu osób z podwójną diagnozą. W takich przypadkach potrzebne jest doświadczenie i szkolenie w zakresie prowadzenia psychoterapii w jednej z uznanych szkół psychoterapeutycznych w Polsce czy też na świecie.

Justyna Glińska – certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień

Leczenie nerwicy lękowej

Pojęcie nerwicy nie funkcjonuje w obecnej klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych, przyjęło się jednak potocznie określać w ten sposób różnego rodzaju zaburzenia lękowe.

Opisywane problemy psychiczne dotyczą występowania nadmiernego lub nieadekwatnego do sytuacji lęku. Pojawiają niezależnie od wieku, wykształcenia, czy statusu społecznego.

Często pierwszy epizod w postaci ataku paniki, czy zaburzeń somatycznych pojawia się w reakcji na określone sytuacje stresowe, które mogą wystąpić już w dzieciństwie. Zdarza się, że przez wiele lat są niewłaściwie diagnozowane i leczone stricte jako zaburzenia somatyczne.

Oprócz farmakoterapii bardzo istotne jest, aby równolegle skorzystać z pomocy psychologicznej, której jedną z form jest psychoterapia psychodynamiczna.

W tej orientacji terapeutycznej chodzi przede wszystkim o zwiększenie samoświadomości i rozumienia własnych mechanizmów obronnych, do których należą między innymi objawy lękowe.

Pacjenci, którzy zgłaszają się pierwszy raz na terapię intensywnie koncentrują swoją uwagę właśnie na objawach: bólu brzucha, kołataniu serca, trudnościach z oddychaniem.

Właściwie przestają myśleć o innych obszarach swojego życia, gdyż objawy lękowe dezorganizują im codzienne funkcjonowanie. Silny lęk pojawia się przed pracą, po pracy, przed jakimś spotkaniem, wyjściem z domu, wyjazdem i z czasem już nie wiadomo, czego właściwie się boimy. Wspólnie z terapeutą próbujemy zidentyfikować źródła lęku, sytuacje i myśli, które go wywołują. Zastanawiamy się nad historią naszych doświadczeń, w momencie których takie „lękowe” przekonania mogły powstać. Szukamy sytuacji z przeszłości, w których zaczęliśmy reagować właśnie w taki sposób. To często może być choroba, utrata kogoś bliskiego, długotrwały stres w pracy, w życiu osobistym, czy nagła zmiana sytuacji życiowej. Zachęcamy do odreagowania ( opowiedzenia i przeżycia ) emocji z tym związanych.

Następnie określamy inne, bardziej konstruktywne sposoby reagowania na powyższe sytuacje. W dużej mierze sprowadza się to do umiejętności rozpoznawania i wyrażania własnych uczuć, myśli i przekonań. Terapia stwarza bezpieczne, pozbawione osądu warunki do ćwiczenia tych umiejętności.

Często objawy lękowe stanowią echo wypieranych, trudnych doświadczeń z dzieciństwa, są formą „ pamięci”, tego o czym chcemy zapomnieć. W dzieciństwie miały miejsce doświadczenia, które budziły w nas paniczny lęk, zapominamy o nich, a obecnie nagle pojawia się taki sam lęk, tylko w sytuacjach do niego nieadekwatnych. Praca z terapeutą polega na odtworzeniu tych doświadczeń z przeszłości i zrozumieniu tego procesu.

Zdarza się, że objawy pełnią ważną, „potrzebną” rolę w systemie rodzinnym. Występujące u dziecka, mogą na tyle koncentrować skonfliktowanych rodziców, że chronią rodzinę przed rozpadem. Mogą pomóc parze przetrwać kryzys związany z odejściem dzieci z domu, który wywołuje pustkę, a objawy jednego z małżonków pozwalają jej nie przeżywać i dają poczucie pozornej bliskości. W terapii ważne jest, aby odkryć taką „korzyść” z posiadania objawów i szukać innych, bardziej konstruktywnych sposobów zaspokajania swoich potrzeb.

Terapia zaburzeń lękowych w podejściu psychodynamicznym trwa co najmniej kilka miesięcy. Kończymy ją w momencie, gdy Pacjent czuje, że odzyskał kontrolę nad swoim życiem, radzi sobie z lękiem i stresem, rozumie jego przyczyny i wybiera najlepsze dla siebie sposoby reakcji.

Justyna Glińska

O przemocy w związku

Nieważne jakim kosztem, ważne aby się nie bać

Katarzyna i Piotr trafili na terapię z powodu narastających kłótni, podczas których dochodzi do przemocy słownej i fizycznej, głownie ze strony Katarzyny. Jednak w ostatnim czasie Piotr kilka razy broniąc się, odepchnął żonę i obraził słownie.

Para poznała się 12 lat temu, po dwóch latach znajomości wzięła ślub i urodziła im się córka. Katarzyna pracując na państwowej posadzie oddała się wychowaniu córki, a potem kolejnego dziecka. Piotr w tym czasie awansował, obecnie jest dyrektorem w międzynarodowej korporacji, dużo wyjeżdża i pracuje średnio 10 godzin dziennie. Katarzyna wróciła do pracy, jednak to głównie ona zajmuje się popołudniami dziećmi i domem.

Katarzyna zarzuca mężowi ciągłą nieobecność, brak oparcia na co dzień, niechęć do kontaktu z nią i koncentrację na sobie (Piotr ma wiele pasji, które próbuje realizować). Swoją agresję tłumaczy brakiem reakcji ze strony Piotra na jej prośby, czy próby nawiązania kontaktu. Piotr z kolei czuje się przez żonę wiecznie strofowany i kontrolowany. Unika rozmów z nią, gdyż obawia się wybuchu kolejnej awantury. Z czasem jednak Piotr staje się coraz bardziej agresywny i atakujący żonę.

Pary takie jak Piotr i Katarzyna w gabinecie terapeuty zachowują się jak na ringu, nierzadko nie są zainteresowane rozumieniem tego, co się między nimi dzieje, tylko rozgrywaniem toczącej się od lat tej samej walki. Wygrana polega na upokorzeniu partnera i poczuciu własnej wyższości. Lęk przed byciem zdominowanym jest tak silny, że uniemożliwia refleksję, za to stymuluje potrzebę ataku i ciągłego odwetu. Rozmowa polega na wytykaniu słabości i błędów drugiej strony, słuchanie staje się wtedy niemożliwe, gdyż pojawia się natychmiastowa reakcja obrony, przez atak.

Marvin Glasser w swoich pracach na temat agresji i perwersji pisze o przemocy w samoobronie i przemocy sadystycznej. W przypadku przemocy w samoobronie chodzi o pozbycie się lęku i niepokoju poprzez atak. W furii nie czujemy strachu. W przypadku przemocy sadystycznej celem jest uzyskanie kontroli i ulgi. Dominacja jest tutaj źródłem przyjemności.


W przypadku par, w których partnerzy sztywno, na lata obsadzają rolę sprawcy i ofiary mówimy o koluzji sadomasochistycznej. To rodzaj nieświadomej gry partnerów, opartej na głębokiej zależności i wzajemnych korzyściach.


Katarzyna i Piotr atakują siebie nawzajem w samoobronie. Próbują zdominować drugą stronę z przerażenia, że sami będą zdominowani i zależni, co pociąga za sobą ryzyko bycia porzuconym i skrzywdzonym.


Tak więc głównie lęk przed odrzuceniem, naturalnie przeżywany w miłosnym związku, gdy jest słabo tolerowany odpowiada za dynamikę przemocy i sadomasochizmu.


Osoby stosujące przemoc słowną, czy fizyczną w bliskich związkach nie doświadczyły bezpiecznej, bezinteresownej opieki. Ich emocje nie były wystarczająco zauważane i rozumiane przez rodziców. Nierzadko doświadczały emocjonalnych lub fizycznych nadużyć lub porzucenia. Stąd brak umiejętności pomieszczenia własnych negatywnych uczuć takich jak niepokój, czy strach. To z kolei rezonuje na związek w formie potrzeby kontroli i dominacji, po to aby już więcej nie przeżywać podobnej zależności.
Brak dobrych doświadczeń opiekuńczych powoduje brak umiejętności opiekowania się sobą i projekcję na partnera wrogich i nienawistnych impulsów, które to stanowią część naszej psychiki.

Pomiędzy porzuceniem, a symbiozą

Wszyscy doświadczamy napięcia pomiędzy tęsknotą za bliskością, a potrzebą niezależności. To, co sprzyja tworzeniu dojrzałej relacji to tolerowanie obu tych potrzeb zarówno w sobie, jak i u partnera. To oznacza, że czasem jesteśmy blisko, a czasem jesteśmy wykluczeni.


Aby nie przeżywać odrzucenia Katarzyna stworzyła sobie fantazję, że ona i Piotr są tacy sami, że chcą tego samego i nie ma pomiędzy nimi różnic. Kiedy Piotr był bierny i wycofywał się, podsycało to tylko jej strach i niepokój. Gdy ją atakował w samoobronie różnice między nimi stawały się nie do zniesienia. Odrębność oznacza dla Katarzyny opuszczenie zagrażające życiu. W dzieciństwie czuła się odpowiedzialna za chorowitą i depresyjną matkę i przeżywała ciągły lęk, że odejdzie. Wielokrotnie czuła się też samotna i opuszczona. Piotr atakowany przez Katarzynę, zalewany jej potrzebami i oczekiwaniami przeżywał lęk przed utratą własnej odrębności i całkowitym podporządkowaniem się jej, czego z kolei doświadczył w relacji z własną intruzywną matką.

Od działania do myślenia

Wszystkie lęki, wątpliwości i prawdziwe potrzeby rozgrywane były przez tą parę w formie działania. Niekończącego się tańca wzajemnych pretensji i oskarżeń. Gdy nie możemy myśleć o uczuciach, zaczynają one żyć nie w naszym umyśle, lecz w ciele i zaczynają „coś z nami robić”. Bez refleksji działanie przynosi natychmiastową ulgę i uwalnia od nieznośnych uczuć.


W takiej sytuacji celem terapii jest umiejętność rozumienia własnych stanów psychicznych, tolerowania ich i komunikowania. Kiedy para osiąga zdolność do zastanawiania się nad tym, co się z nią dzieje, przestaje rozgrywać konflikt w formie działania, obraźliwych słów czy aktów przemocy. Przekierowanie uwagi pacjentów stosujących agresję w relacji na podstawowy w ich doświadczeniu lęk, umożliwia zatrzymanie agresywnych działań, ale też boleśnie konfrontuje z niemożnością zaspokojenia pewnych potrzeb przez partnera.


Katarzyna zdała sobie sprawę, że Piotr potrzebuje być bardziej „na zewnątrz” związku, że jego potrzeba odrębności jest silna i nie wymierzona przeciwko niej, że eskalowanie przez nią oczekiwań, żeby „robić i myśleć wspólnie” przynosi odwrotny skutek. Piotr natomiast poczuł, że zbliżając się do żony może otrzymać też troskę i opiekę, a nie tylko kontrolę. Oboje jednak doświadczyli pewnego rozczarowania związkiem i utraty wyobrażeń o tym „jak być powinno”. Wiedzą, że nie dostaną „wszystkiego”, a różnice są nieuniknione. Lepiej też znoszą własny niepokój, gdy związek stale oscyluje pomiędzy „zbyt blisko, a zbyt daleko”.

Justyna Glińska
psycholog, psychoterapeuta

Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą:

Kryzys w związku: przyczyny i rozwiązania

1. Narzeczeństwo i wczesne małżeństwo

Andrzej i Marianna spotkali się dwa lata temu i niemal od razu między nimi zaiskrzyło. Po roku zamieszkali razem, a obecnie planują ślub. Oboje skończyli trzydzieści lat i czują presję ze strony rodziny, że to już „najwyższy czas”. Ślub ma odbyć się za 4 miesiące, zostały już poczynione wszystkie przygotowania. Trafili do poradni, ponieważ zaczęli intensywnie kłócić się, co początkowo zrzucali na karb problemów Andrzeja w pracy. Tymczasem konflikty narastają, a termin ślubu się zbliża. Para kłóci się niemalże o wszystko: sposób spędzania czasu wolnego, finanse, kontakty z rodziną. Każdy z partnerów ujawnia odmienne potrzeby i wizję bycia razem. Marianna lubi porządek i dobrą organizację, Andrzej jest jedynakiem, od którego w domu niewiele wymagano, a przy tym ma artystyczne zainteresowania i jest spontaniczny. Marianna lubi planować wspólne wyjścia i wyjazdy, Andrzej nie lubi planować niczego. Marianna pracuje w dużej firmie i ma regularne dochody, Andrzej jest wolnym strzelcem i zdarzają się okresy, że nie zarabia. Przez pierwszy rok, kiedy mieszkali oddzielnie opisane różnice wzajemnie ich pociągały i fascynowały, z czasem zaczęły budzić silne negatywne emocje. Trafili na terapię i na pierwszy rzut oka ujawniają różnice charakteru, wzorców wychowania i oczekiwań wobec partnera. W tej sytuacji decyzja o ślubie wydaje się być przedwczesna.

2. Kryzys po narodzinach pierwszego dziecka

Rafał i Magda są parą, której urodziło się długo oczekiwane dziecko. Magda miała problem z zajściem w ciążę, a kiedy w końcu się udało oboje „ zwariowali ” na punkcie synka. Magda nie wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim, chciała jak najwięcej czasu poświęcić dziecku. Rafał czuł się odpowiedzialny za rodzinę i pracował coraz intensywniej, szybko awansował, często wyjeżdżał i pracował po godzinach. Magda czuła się coraz bardziej samotna i znudzona obowiązkami domowymi. Powoli zaczynali żyć obok siebie, okresy milczenia przeplatały się z wybuchami wzajemnych pretensji. Próby rozmów kończyły się kłótnią, ponieważ każde z nich skupiało się na własnych niezaspokojonych potrzebach. Rafał czuł się odsunięty i niepotrzebny od kiedy pojawił się syn. Magda widzi głównie brak zaangażowania Rafała w prowadzenie domu. Każde z nich zaczęło realizować własny program – wzorzec bycia w rodzinie, jednocześnie przestali rozmawiać o tym, jak przeżywają te zmiany i czego od siebie potrzebują. Nagromadzone negatywne emocje uniemożliwiają im konstruktywną rozmowę bez wzajemnych oskarżeń, za to ze zrozumieniem uczuć partnera.

3. Dorastanie dzieci- kryzys wieku średniego

Adam prowadzi swoją kancelarię adwokacką, Ania pracuje w agencji PR. Mają dwoje dzieci w wieku 7 i 13 lat. Oboje lubią swoją pracę, bardzo angażowali się w tworzenie i sukces obu firm. Wychowują dzieci bez pomocy rodziny, czasami wynajmują opiekunkę. Wydaje się, że z powodzeniem łączą życie prywatne z zawodowym. W rzeczywistości, często bywają zmęczeni natłokiem obowiązków, co prowadzi do wzajemnych pretensji i skutkuje napiętą atmosferą w domu. Dzieci widzą podenerwowanie rodziców i reagują w podobny sposób, są dla siebie opryskliwe, nieraz z agresją odzywają się do rodziców. Ania i Adam nie łączą tych zachowań ze swoim codziennym funkcjonowaniem. Raczej obwiniają się wzajemnie o to, że źle wychowali dzieci. Ich zaangażowanie w pracę i w prowadzenie domu sprawia, iż nie mają już czasu i siły na relaks, wspólne wyjścia, a nawet na rozmowę. Zaczynają być coraz bardziej samotni i obarczają za to winą partnera. Adam słyszy od żony: „ jesteś ciągle nieobecny, nie zajmujesz się mną”, sam argumentuje: „nie rozumiesz mnie, jestem zbyt zmęczony i zestresowany”. Adam coraz częściej ucieka od narzekania Ani w świat gier komputerowych. Ania czuje się coraz bardziej odepchnięta przez męża, tym bardziej, że widzi już pierwsze oznaki upływającego czasu. Niechęć męża do kontaktu interpretuje, jako dowód na to, że przestała go pociągać. Ich potrzeby seksualne także wyraźnie zmieniły się. Ania ma dużo większą ochotę na seks niż kiedyś, przestała czuć się tylko matką, jednak libido Adama znacznie obniżyło się w porównaniu z żoną. W efekcie Ania szuka pocieszenia w romansie internetowym. Kiedy przychodzą do poradni, Adam czuje się zdradzony i oszukany. Ania tłumaczy, że wiele razy nakłaniała męża do spędzania wspólnego czasu i większego zaangażowania w związek.

4. Wiek dojrzały- „Syndrom pustego gniazda”

Krzysztof i Bogusia mają troje dzieci, z czego najstarszy syn i córka mieszkają poza domem. Mieszka z nimi siedemnastoletni syn. Krzysztof prowadzi dużą firmę transportową, często wyjeżdża, doglądając oddziałów firmy w całym kraju. Bogusia nigdy nie pracowała, podjęli taką decyzję wspólnie dla dobra dzieci, gdyż sytuacja finansowa im na to pozwalała. Krzysztof nadal prężnie rozwija firmę i podróżuje w interesach. Bogusia natomiast, czuje się coraz mniej potrzebna i samotna. Dzieci są całkowicie samodzielne, a ona, z wykształcenia polonistka, ma bardzo słabe szanse w wieku 56 lat na powrót do zawodu. Oczekiwała od męża, że na tym etapie również zwolni tempo rozwoju swojej firmy i zaczną razem podróżować, cieszyć się tym, na co tak ciężko pracowali. Wydaje jej się, że mąż ma teraz zupełnie inne potrzeby: poznawania nowych, często młodszych ludzi, wyjazdy z nimi, uprawiania nowych sportów i nie ma w tym miejsca dla niej. Krzysztof uważa natomiast, że zostały mu jeszcze najlepsze lata życia i chce je wykorzystać intensywnie. Zawsze lubił aktywny wypoczynek, w przeciwieństwie do swojej żony. Nie widzi nic złego w tym, że będą spędzać czas oddzielnie, wśród innych znajomych. Bogusia zgłosiła się sama na konsultację do psychologa. Jest zaniepokojona zmianami w zachowaniu męża. Podejrzewa go o romans z inną kobietą. Zaczął bardziej dbać o swój wygląd i w zasadzie nie ma go w domu. Jednocześnie mąż odmówił uczestnictwa we wspólnej terapii.

 5. Przyczyny kryzysu

Na każdym z etapów życia rodziny mogą zdarzyć się zmiany, które doprowadzą do kryzysu w związku. Kryzys, czy napięcie wywołane tymi zmianami, można wykorzystać do rozwoju poszczególnych członków rodziny i całego systemu rodzinnego, ale również może on doprowadzić do rozpadu związku. Pary, które trafiają na terapię często widzą swoją sytuację jako katastrofalną w skutkach i nie mają nadziei na uratowanie małżeństwa. Tymczasem zrozumienie przyczyn kryzysu i akceptacja zmian, przez które przechodzi ich relacja, może umożliwić im zarówno rozwój własny, jak i poprawę jakości życia w rodzinie. Zdarza się, że para przechodzi przez różne etapy życia nie dokonując zmian i nie zastanawiając się nad jakością ich związku. Konflikt, czy utrata status quo budzi w nich zbyt silny lęk. Często przez lata trwają wtedy przy znanych sobie sposobach reakcji i utartych rolach.

Innymi słowy, kryzys często jest potrzebny i stanowi inspirację do dalszego rozwoju. Każdy z wymienionych powyżej etapów stanowi szansę dla zmiany naszych wyuczonych sposobów funkcjonowania. Na początku związku, po około roku lepiej poznajemy partnera, dowiadujemy się, jakie są między nami różnice, podobnie na etapie po narodzinach pierwszego dziecka zaczynamy sprawdzać się, lub nie w nowych rolach. Okres usamodzielniania się dzieci i ich odchodzenia z domu to sprawdzian na trwałość bliskiej i intymnej relacji między małżonkami. Jeśli mieli trudności ze zbudowaniem takiego związku, brakowało im wzorców, które mogą naśladować, czeka ich dużo pracy i uczenie się nowych umiejętności. Wszystkie opisane na przykładach trudności istnieją na przestrzeni całego życia danej pary, jednak szczególnie w pewnych momentach stają się źródłem frustracji i wzajemnych pretensji. Na początku związku często dzielące nas różnice postrzegamy jako fascynujące. Dopiero podczas wspólnego życia codziennego mogą stać się uciążliwe. Żona, krótko po porodzie, opiekująca się małym dzieckiem nie odczuwa nieobecności męża jako frustrującej, bo jest zakochana w swoim potomku. Może też bardziej rozumieć zaangażowanie męża w pracę, jako wkład w budowanie rodziny, szczególnie, kiedy sama nie pracuje zawodowo.

Zmiany w naszym życiu – narodziny dzieci, ich większa samodzielność, utraty pracy czy przemijanie sprawiają, iż jesteśmy mniej odporni na stres i mamy większe oczekiwania wobec partnera. To, co znosiliśmy przez lata, nagle staje się nie do zaakceptowania. Wtedy w zależności od tego, jakie umiejętności wynieśliśmy z rodzinnego domu zaczynamy walczyć, poddawać się, albo uciekać. Romans rozumiemy jako jedną z form ucieczki od istniejących problemów. Ten właściwy nam wzorzec reakcji staje się bezpośrednią przyczyną kryzysu. Mamy parę, która przychodzi na terapię w fazie walki, parę, w której jeden z partnerów ucieka w inny związek i parę, która nie trafia na terapię, aby zachować, często patologiczne status quo. Stres wywołany zmianami wywołuje różne reakcje obronne partnerów.

Jeszcze inną przyczyną kryzysu małżeńskiego jest przypisywanie nielubianych, własnych cech partnerowi. Ten sposób nazywamy mechanizmem projekcji. Jesteśmy gotowi wytykać i piętnować w drugiej osobie, to czego nie akceptujemy we własnym zachowaniu. Często mechanizm ten dotyczy np. niechcianej agresji. Mąż, który nie okazuje złości wprost, tylko poprzez nieprzyjemne dla drugiej strony zachowania np. nie słucha żony lub wychodzi, gdy ona do niego mówi, uważa ją za agresywną i problem „nadmiernej złości” widzi tylko w niej. Tymczasem, sam ma trudność w przyznaniu się, że często jest na nią wściekły, ponieważ boi się utraty kontroli nad własnymi emocjami. Podczas sesji terapeutycznych obserwujemy parę, która wzajemnie się obwinia, a nie dostrzega, jak bardzo zarzucane partnerowi zachowania są ich własnymi.

Inną z przyczyn kryzysu jest fakt, że w związku ze zmianami życiowymi stajemy się słabsi i potrzebujemy wsparcia i opieki bliskiej osoby. Często uruchamiają się wtedy deficyty opieki rodzicielskiej, których doświadczyliśmy w dzieciństwie. Oczekujemy od partnera zaspokojenia tych braków. Wyobrażamy sobie, że „tym razem wszystko skończy się dobrze” , co jest iluzją. Każdy z nas doświadczył specyficznej dla siebie frustracji w relacji z rodzicami. W dorosłym życiu staramy się na różne sposoby naprawić to, co się nie udało naszym opiekunom. Wykorzystujemy do tego najbliższe nam osoby. Ta potrzeba staje się szczególnie silna, gdy przechodzimy, przez różne zmiany, które wywołują stres. Kobieta w ciąży, czy zaraz po porodzie może oczekiwać od partnera więcej troski i uwagi niż zwykle. Podobnie mąż, który traci pracę, czy przechodzi pierwsze problemy zdrowotne związane ze starzeniem się. Gdy ze strony małżonka zabraknie wtedy wystarczającego wsparcia, możemy przeżywać silne poczucie krzywdy, gdyż czujemy się jak dzieci, które kolejny raz nie dostały właściwej opieki. Mówimy wtedy o mechanizmie przeniesienia potrzeb dziecięcych na dorosłą, partnerską relację. Ta sytuacja często stanowi podłoże kryzysu, z którym boryka się para. Kryzys może przeciągać się w czasie, gdy partnerzy wyraźnie zajmują określone role. Jedno oczekującego dziecka, drugie frustrującego rodzica.

Jednym z podstawowych kroków w pracy terapeutycznej z parą jest odkrycie, tych destrukcyjnych wzorców reakcji na zmiany i nauka nowych, bardziej rozwojowych sposobów komunikowania się.

6. Rozwiązania

Ważnym krokiem w wychodzeniu z kryzysu jest wzrost świadomości każdego z partnerów w oparciu o analizę problemów, które ujawniły się w związku. Rezygnujemy z obwiniania partnera za wszystkie zaistniałe problemy, a szukamy odpowiedzialności w swoim funkcjonowaniu. Jeśli partnerzy nie mogą wzajemnie znieść niektórych swoich zachowań, przychodzą do terapeuty pełni wzajemnych pretensji i negatywnych ocen. Wspólnie zastanawiamy się, które z tych nieakceptowanych sposobów bycia należą do nich samych. W przypadku Marianny i Andrzeja ujawnione po jakimś czasie różnice stały się nie do zaakceptowania. Partnerzy walczą o to, aby z powrotem być „jednomyślni”. To się oczywiście nie może udać. Rozwiązaniem jest raczej akceptacja istniejących różnic, przy jednoczesnej próbie integracji w sobie przypisywanych tylko partnerowi cech. I tak, Marianna próbuje wprowadzić do swojego sztywnego planu dnia więcej spontaniczności. Uczy się, jak odpoczywać, nie zapełniając każdej wolnej chwili planem zajęć. To okazuje się dość trudne, gdyż pochodzi z rodziny, gdzie ojciec był uzależniony od alkoholu i wszystko było nieprzewidywalne. Spontaniczność i brak zorganizowania jej partnera budzi w niej silny niepokój, że nastąpi „tamten chaos”i reaguje na to agresją. Podobnie Andrzej, wychodząc naprzeciw potrzebom Marianny stara się konsultować z nią wcześniej swoje pomysły i porządkować wspólną przestrzeń. Przestaje reagować tak silną złością na jej potrzebę kontroli, ponieważ rozumie z czego ona wynika, a także wie, że dopiero, co uciekł spod skrzydeł nadopiekuńczej matki i stąd jego silny sprzeciw na zachowanie Marianny. Potrzebuje buntować się przeciwko porządkowi i zasadom, bo nie lubi siebie uległego, zależnego od nich. W jego domu bunt był niemile widziany.

Innym przykładem na przerwanie przez parę przewlekłej walki jest historia Rafała i Magdy. Dla tej pary przyjście na świat dziecka stało się początkiem wzajemnego oddalenia się. Podczas terapii zrozumieli, że każde z nich zaczęło realizować znany sobie wzorzec budowania relacji. Rafał oparty, na byciu poza domem, Magda na silnej koncentracji na dziecku. Oba sposoby umożliwiały im zachowanie bezpiecznego dystansu wobec siebie, chroniły przed zbudowaniem relacji opartej na wzajemnej bliskości i zależności. Magda wcześnie straciła ojca i bliski związek z mężczyzną budził silny lęk przed ponowną stratą. Rafał był wychowywany głównie przez matkę, ojciec bardzo dużo wyjeżdżał do pracy za granice. Bliski związek z kobietą kojarzy mu się z ograniczaniem jego wolności, gdyż matka bardzo ingerowała w jego życie. Problemy pary pozostawały niewidoczne dopóki mieli wspólny cel – staranie się o dziecko. Jego narodziny stały się katalizatorem głęboko skrywanych lęków i sposobów radzenia sobie z nimi. Kłótnie tej pary, wzajemne pretensje i obwinianie się było jedynym dostępnym im sposobem podtrzymywania relacji. Rozumiejąc powody swojego lęku przed bliskością, mają szansę na nowo uczyć się być razem, jednocześnie komunikować bardziej wprost potrzeby związane ze spędzaniem czasu oddzielnie.

Na przykładzie Ani i Adama obserwujemy negatywny dla związku sposób poradzenia sobie z kryzysem wieku średniego. Romans jednego z partnerów uderza w podstawy dotychczasowej relacji. Potrzeba czasu i wielu starań, aby zdradzony partner mógł odzyskać zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Następnie para ma szansę zrozumieć powody zdrady, analizując wydarzenia ją poprzedzające. Warunkiem takiej pracy jest wybaczenie zdrady i wzięcie przez partnerów wspólnej odpowiedzialności za zaistniały kryzys.

W przypadku pary, w której partnerzy nie podejmują wysiłku zrozumienia przyczyn kryzysu i zmiany swojego zachowania, może dojść do rozpadu związku lub utrzymania go, przy zachowaniu destrukcyjnych wzorców funkcjonowania. Utrzymanie takiego patologicznego status quo może prowadzić do depresji lub chorób psychosomatycznych u jednego z partnerów. W przypadku Bogusi i Krzysztofa doszło do rozstania. Bogusia pod wpływem terapii poczuła się pewniejsza siebie. Próby rozmów z mężem nie prowadziły do wzajemnego zrozumienia. Z czasem Krzysztof zaczął jeszcze bardziej unikać żony i nie chciał rozmawiać o jej potrzebach. Bogusia czuła się samotna i bezradna. Nie zgadzając się na zachowanie pozorów złożyła pozew rozwodowy, co w zasadzie było na rękę jej mężowi, ponieważ od jakiegoś czasu prowadził całkowicie odrębne życie.

To, czy wykorzystamy kryzys jako szansę do dalszego rozwoju, czy przerwiemy trudną relację, zależy od naszej pracy i motywacji do bycia w związku. Pary, które podejmą to wyzwanie, będą uczyć się technik otwartej komunikacji i analizować swoje funkcjonowanie w oparciu o historię całego życia. Warto pamiętać, że nasze nawyki i sposoby komunikacji odtwarzają się w każdym związku i decyzja o zmianie partnera może tylko pozornie oddalić trudności.

Justyna Glińska
psycholog, psychoterapeuta

Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą:

Depresja jako skutek nadmiernych wymagań

Julia nigdy nie miała większych problemów z nauką, zawsze była jedną z lepszych w klasie, świetnie zdała międzynarodową maturę, dostała się na wymarzone, zagraniczne studia. W połowie pierwszego roku wróciła do domu i przez dwa tygodnie nie wychodziła z pokoju, ciągle się uczyła i nie chciała rozmawiać z rodzicami, była apatyczna i niewiele jadła. Dopiero, gdy przed powrotem na studia oświadczyła, że nigdzie się nie wybiera, bo jest za słabo przygotowana do egzaminów zaniepokoiła rodziców. Znaleźli dla córki terapeutę, przed którym podczas licznych sesji wyznała, że pierwszy raz w życiu wiele rzeczy jej się nie udaje, nie wszystko od razu zalicza i doświadcza dezaprobaty ze strony wykładowców. W grupie są lepsi od niej. Już po kilku miesiącach studiów poczuła się bezwartościowa i zniechęcona do dalszej pracy.

Julia jest osobą, która w wyniku nadmiernych oczekiwań, formułowanych w dzieciństwie, a później przez nią samą w życiu dorosłym, w momencie niemożności spełnienia ich popadła w depresję. Wysokie oczekiwania pierwotnie stawiane były przez rodziców, w komunikatach które słyszała, gdy dostała gorszą ocenę w szkole np. „stać cię na więcej”. Była także porównywana do starszego brata, który zwykle był „do przodu” w wielu kwestiach. Dość szybko sama nauczyła się porównywać do innych, gdy wypadała gorzej następnym razem robiła wszystko, aby być lepsza od koleżanki. Jednocześnie bardzo źle znosiła wszelkie drobne porażki. Brała się do dalszej pracy, jednak miała tendencję, aby zamykać się wtedy w sobie i myśleć, że jest do niczego. Zmiana środowiska i kontakt z ludźmi, którzy są równie uzdolnieni jak ona sprawił, że przestała czuć się najlepsza, a w przypadku jakichkolwiek potknięć i porażek czuła się najgorsza. Taka ocena siebie sprawiała, że wycofywała się z kontaktów towarzyskich, miała problemy z koncentracją i z pamięcią, traciła motywację do dalszej nauki i nie miała siły chodzić na zajęcia.

To, czego doświadczyła Julia nazywane jest też depresją narcystyczną. Osobowość narcystyczna, to zespół cech, opartych na niskim poczuciu własnej wartości, a dokładnie wartości opartej na ocenie innych i ciągłej próbie odgadnięcia i dostosowania się do oczekiwań innych. Gdy ta ocena nie jest pozytywna, poczucie wartości spada tak drastycznie, że taka osoba czuje się właściwie bezwartościowa. Doświadcza wtedy uczucia pustki i braku chęci do jakiegokolwiek działania. Dopóki taka osoba nie skorzysta z pomocy, często znajduje się dodatkowo pod silną presją z powodu niewystarczająco dobrze wykonanych zadań. Towarzyszy temu silne poczucie winy i lęk przed kolejną porażką. Te uczucia tak osłabiają wydajność i możliwości, że istotnie przy towarzyszących temu objawach depresyjnych trudno jest wykonywać swoje zadania dobrze, i tak koło się zamyka.

Pomoc takiej osobie polega na pokazaniu wpływu jej myślenia o sobie na samopoczucie. Pokazaniu negatywnych konsekwencji porównywania się do innych, bo „zawsze znajdą się lepsi”. Ważne też, aby uświadomiła sobie mechanizm powtarzania: że to co wcześniej robili wobec niej jej rodzice ( stawianie wymagań, porównywanie ) obecnie robi wobec siebie i jej to zupełnie nie służy. Niezbędna jest też praca nad zbudowaniem prawdziwego „ja”, opartego na rozpoznawaniu własnych uczuć i pragnień, a także dążeniu do ich realizacji nierzadko w kontrze z oczekiwaniami innych.

Julia zrezygnowała ze studiów za granicą. Rozpoczęła naukę w Polsce, w miejscu gdzie nie było tak dużej rywalizacji i gdzie mogła być „średnia”. Nadal bardzo przeżywa porażkę, jednak potrafi wtedy myśleć o sobie dobrze na podstawie innych dziedzin swojego życia. Stała się spokojniejsza, nie czuje, że ciągle musi innym i sobie coś udowodnić.

Justyna Glińska
Psycholog

Dlaczego trzeba stracić, aby zyskać ? – psychoterapia depresji

Założenia psychodynamicznej terapii depresji opiszę na podstawie fikcyjnego przykładu. Pani Anna ma 29 lat. Od 9 lat pracuje w dziale PR dużego banku. Skończyła prawo i marzyła o zawodzie adwokata. Mieszka sama i ma za sobą kilka nieudanych związków z mężczyznami. Ma jedną bliską przyjaciółkę i niewielkie grono znajomych. Rzadko odwiedza starzejącą się już matkę, czuje do niej dużo żalu, za wychowanie oparte na kontroli, a pozbawione ciepła i rozmów. Ojciec Pani Anny zginął w wypadku samochodowym, gdy ta miała 9 lat. Trafia na psychoterapię z powodu rozwijających się od kilku miesięcy objawów depresji: kłopotów ze snem, wzmożonego apetytu, braku sił i energii aby podejmować codzienne czynności. Pani Anna chodzi do pracy, ale od dawna nie odczuwa w niej satysfakcji. Myśli o sobie i swojej przyszłości jednoznacznie negatywnie. Źle ocenia swoje kompetencje zawodowe i społeczne. Mówi: „Ludzie się ode mnie odsuwają, bo jestem smutna i zamknięta w sobie, nie awansują mnie, bo jestem przeciętna. Nic się nie zmieni w moim życiu, bo ja się nie zmienię, jestem do niczego”. Pani Anna nie płacze, wydaje się jakby skamieniała i bez życia.


Psychoterapia Pani Anny nie będzie ograniczona w czasie. Może potrwać kilka miesięcy, albo nawet lat. Potrzeba czasu, aby znaleźć źródła destrukcyjnych przekonań i niskiej samooceny. Aby stworzyć opartą na zaufaniu więź z psychoterapeutą, który będzie nam towarzyszył w przywoływaniu często bolesnych przeżyć.System destrukcyjnych przekonań to widzenie szklanki zawsze do połowy pustej. Odejście od pierwotnej ścieżki zawodowej- prawa, pozwala Pani Annie negatywnie oceniać siebie w tej sprawie. Od kilku lat takie myślenie skutecznie demotywuje ją do nauki przed egzaminem aplikacyjnym.Za rozstania z mężczyznami bierze całkowitą odpowiedzialność na siebie. Jest przekonana, że związki te nie udawały się, bo z nią jest „coś nie tak”. Po głębszej analizie poszczególnych relacji widać wyraźnie, że sytuacje te były dużo bardziej złożone, obie strony je współtworzyły. Na co dzień dominuje jednak jedna, powtarzająca się myśl: „Nie da się ze mną żyć, a co dopiero mnie kochać” – to przekonanie odbiera jakąkolwiek chęć, aby poznawać nowych ludzi.

Czarne myśli w dużym stopniu dotyczą przyszłości- „Jeśli do tej pory nic mi się nie udało, to z czasem może być tylko gorzej”. Pani Anna boleśnie przeżywa przemijanie. Z upływem lat odbiera sobie nadzieje na stworzenie rodziny i powrót do zawodu. Przez całe życie słyszała od matki i babki, że życie jest bardzo ciężkie i pełne przeszkód. ( Obie straciły mężów przedwcześnie i same borykały się z utrzymaniem domu i wychowaniem dzieci ). Wielokrotnie była porównywana do innych dzieci w szkole, a obecnie do swoich koleżanek, które już mają mężów i dzieci. Zawsze znaleźli się lepsi. Teraz sama skutecznie ich szuka,aby potwierdzić znane już przekonania na swój temat.

Pani Anna każdego dnia powtarza sobie całą listę bardzo negatywnych myśli na swój temat, które z kolei generują poczucie winy i lęk, odbierają jej siły do działania. Po kilku miesiącach wspólnej pracy P. Anna już rozpoznaje ten łańcuszek: NEGATYWNE MYŚLI – LĘK, SMUTEK, POCZUCIE WINY – BRAK AKTYWNOŚCI. Widzi źródła swoich przekonań w przekazach z domu. Stara się budować nowy obraz siebie w oparciu o swoje mocne i słabe strony, a także weryfikując dotychczasowe oceny z tym, co myślą o niej inni. Mówiąc o sobie więcej innym słyszy informacje zwrotne, wiele z nich jest pozytywnych. Analizując swoje doświadczenia widzi ich złożoność. Dostrzega, że myślenie iż cały świat jest przeciwko niej, tak naprawdę chroniło ją przed podejmowaniem różnych wyzwań, a tym samym przed przeżywaniem frustracji, czy porażki.

Kolejnym etapem psychoterapii jest przywrócenie realistycznego obrazu innych ludzi- rodziców, rodzeństwa, partnerów. Pacjentka spostrzega swoją matkę, jako „tą złą”, zimną i zdystansowaną, a w swoim nieżyjącym ojcu widzi wszystkie pozytywne cechy- opiekuńczość, ciepło, inteligencję. Ważna w psychoterapii jest możliwość rehabilitacji rodziców, do których żywimy negatywne uczucia. Zamiana nagromadzonej przez lata niechęci, czasem nienawiści do nich, w zdrową, adekwatną złość, mówienie nie, gdy przekraczane są nasze granice pomaga nam zamknąć za sobą przeszłość i przywraca energię do życia. Z upływem kolejnych sesji Pani Anna odkrywa, że boi się poczuć tęsknotę za matką, bo dopuszczenie do siebie miłości do niej naraża ją na przeżywanie bardzo silnego lęku przed jej utratą. Obraz ojca pozostaje wyidealizowany do czasu przeżycia żałoby po nim, pogodzenia się z jego przedwczesną śmiercią i pozwolenia sobie na ból z tym związany.

Podczas licznych rozmów łatwo dostrzec, że Pani Anna zniekształca również obraz mężczyzn, z którymi budowała związki. Jedni pozostają idealni, inni są do niczego. Przypuszczam, że ten mechanizm- idealizacji- dewaluacji mógł w niektórych relacjach występować naprzemiennie. Pani Anna ma nie tylko wobec siebie bardzo wysokie wymagania, ale również wobec swoich partnerów. Jeśli je spełniają są O.K., jeśli nie zrobią czegoś na czas, albo w sposób w jaki by sobie życzyła czuje się urażona i odrzucona, wręcz niekochana. Stają się na jakiś czas tą „złą matką”, albo to ona odchodzi, bo rozczarowanie jest nie do zniesienia. Wtedy właśnie dochodzą do głosu objawy depresyjne. Sposobem przerwania takich destrukcyjnych relacji jest ciągłe dostosowywanie swoich oczekiwań do możliwości i ograniczeń ( w tym emocjonalnych ) drugiej osoby, umiejętność dostrzegania tych „dobrych” i „złych” stron jednocześnie. Innymi słowy tolerancja ambiwalentnych uczuć wobec partnera. Wyjście z depresji oznacza zgodę na przeżywanie zawodu, czy rozczarowania w relacjach z innymi i z samym sobą. Oznacza akceptację tych dużych i wielu małych, codziennych strat – utratę naszych wyobrażeń i oczekiwań wobec innych i siebie.

Pani Anna zrezygnowała z kolejnych, wyczerpujących egzaminów na aplikację. Podjęła podyplomowe studia z prawa europejskiego, aby wrócić do zawodu. W relacjach z matką przestała złościć się o „wszystko”, korzysta z jej pomocy, odwiedza ją. Nauczyła się, że gotowanie i wyręczanie jej jest sposobem w jaki matka okazuje jej miłość. Już bez przerażenia dostrzega jak się starzeje i niedługo sama będzie potrzebować jej pomocy.

Po raz pierwszy doświadczamy „stanu depresyjnego” jako malutkie dzieci, gdy okazuje się, że matka nie może spełnić wszystkich naszych potrzeb i zrobić tego od razu. Gdy spóźnia się z karmieniem, lub ze zmianą pieluchy, gdy nie może pomóc na ból brzucha. Właśnie wtedy dziecko zaczyna się złościć na nią, smucić, a później przeżywać pierwsze poczucie winy. Umiejętne poradzenie sobie z tymi rozczarowaniami, wyposaża nas w tą zdolność na całe życie. Właśnie w pierwszych latach życia psychoanaliza szuka przyczyn depresji. Jak starałam się pokazać, wychodzenie z depresji to długotrwały proces. Nie wystarczą afirmacje i pozytywne myślenie. Chodzi raczej o przeżywanie uczuć, często nieprzyjemnych, bolesnych. Dopiero takie „odmrożenie” emocji, daje trwały powrót do życia, uwalnia przepływ energii. Niedepresyjność często mylona jest w naszych czasach z byciem zawsze zadowolonym i świetnie sobie radzącym, a depresja kojarzona z przeżywaniem smutku. Tak, jakby w kulturze sukcesu nie było miejsca na takie uczucia, jak bezradność, smutek, czy żałoba. Tymczasem, właśnie niemożność „wypłakania się” sprawia, że generujemy objawy lękowe, czy depresyjne.

Justyna Glińska

„Porozmawiaj ze mną” – komunikacja w związku

Zastanawiając się nad komunikacją w naszym związku warto zadać sobie kilka ważnych pytań:

1. Czy w ogóle ze sobą rozmawiamy?
Innymi słowy, czy komunikujemy się ze sobą werbalnie, mówimy to, co myślimy i czujemy, czy raczej poprzez działania, konkretne zachowania pokazujemy sobie te treści. Np. ze złości na żonę mąż po pracy siedzi godzinami przed komputerem, choć wie jak bardzo ją to irytuje.

2. Jak ze sobą rozmawiamy?

  • Czy są to jednostronne monologi i kto je wygłasza?
  • Czy słuchamy partnera?
  • Jakim tonem głosu do siebie mówimy – czy krzyczymy, czy mówimy cicho i nieśmiało?
  • Jak się zachowujemy podczas rozmowy? Czy na siebie patrzymy? Czy raczej odwracamy się, albo wykonujemy inne czynności?

3. Co do siebie mówimy? Czy są to nasze myśli, uczucia i oczekiwania? Czy raczej oceny i zarzuty stawiane partnerowi?
Bliskiej i bezpiecznej atmosferze w naszym związku sprzyja przestrzeganie paru podstawowych zasad:

  • Mówienie, a nie robienie.
  • Kontakt pozawerbalny podczas rozmowy.
  • Mówienie w pierwszej osobie liczby pojedynczej – „Jest mi smutno, że wyjeżdżasz”, brzmi dużo lepiej niż „Znowu zostawiasz mnie samą”.
  • Unikania uogólnień typu: „ty zawsze”, „ty nigdy”, bo wiadomo, że nie są zgodne z rzeczywistością.
  • Formułowanie własnych oczekiwań zamiast wygłaszanie pretensji, po tym jak nasze potrzeby nie zostały zaspokojone.
  • Odwoływanie się do konkretnych sytuacji i przykładów.
  • Aktywne słuchanie. Umiejętność powtórzenia, tego, co usłyszeliśmy.

Wydaje się, że wiele razy słyszeliśmy o tych zasadach, dlaczego tak trudno jest się ich trzymać, kiedy chcemy rozmawiać z bliską nam osobą? Powodów może być wiele, należy ich szukać w naszych indywidualnych doświadczeniach, naszej historii, temperamencie, utrwalonych przekonaniach. Trudności ze słuchaniem mogą mieć osoby nadmiernie skupione na sobie, bierno-agresywne, obawiające się konfrontacji, czy konfliktu. Monolog – podobnie – jest sposobem komunikacji dla osób nie ciekawych, czy obawiających się usłyszeć o myślach i uczuciach partnera. Może być też sposobem na poradzenie sobie z własnymi trudnymi uczuciami.

Unikanie rozmów może wynikać z lęku przed zranieniem partnera, a w dalszej kolejności przed rozpadem związku. Możemy obawiać się również własnej złości, czy utraty kontroli nad nią. Brak komunikacji może być podyktowany lękiem przed bliskością. Nie otwieramy się przed partnerem i nie słuchamy go z obawy przed większym zaangażowaniem w związek, swoim lub jego.

Często to, czego pragniemy – rozmowy i bliskości budzi jednocześnie lęk. Warto zastanowić się, w których momentach naszego życia te lęki i narosłe na nich przekonania powstały. Czy w naszym domu rodzinnym rozmawiało się o emocjach? Czy można było się złościć i płakać? Jak rozwiązywano sytuacje konfliktowe – krzykiem, agresją, czy były bagatelizowane, lub „zamiatane pod dywan”? Jakie doświadczenia wynieśliśmy z poprzednich związków?

Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą:

Leczenie depresji szansą na lepsze życie

Dlaczego nie mogę się cieszyć ?

Znowu jestem smutny i zmęczony.

Nie chcę, żeby inni zobaczyli jak jest naprawdę.

Wstyd mi się przyznać, że nic mi się nie chce.

Nie powinienem się bać, przecież robiłem to wiele razy.

Powinienem być silny, nie mam powodu do zmartwień.

Te i wiele podobnych myśli towarzyszy nam w sytuacji pogorszenia nastroju, spadku formy, a wreszcie wystąpienia objawów depresji. Zaprzeczenie i negacja przeżywanych uczuć prowadzi w rezultacie do ich nasilenia. Wynika to z faktu, iż boimy się swoich słabych stron i trudności, które pojawiają się w życiu. Nie tolerujemy wątpliwości, poczucia zagubienia, bezradności. Oczekujemy od siebie zdecydowania, dobrego radzenia sobie ze stresem. Przyczyn należy szukać w naszej kulturze, która promuje głównie pozytywne emocje, a także w sposobie wychowania, w którym zabrakło rozmów na temat różnych uczuć.

W obliczu tych przekonań stany depresyjne, czy depresja rozumiana jako reakcja na sytuacje stresowe staje się powodem wstydu i napiętnowania.

Kiedy pojawiają się objawy depresji: lęk, brak motywacji do działania, obniżony nastrój, pierwszą naszą reakcją na nie jest sprzeciw i brak akceptacji choroby. Zalecenie lekarza o długotrwałym przyjmowaniu leków i podjęciu psychoterapii często budzi zdziwienie i niedowierzanie. Wydaje nam się, że przecież powinniśmy sami umieć sobie poradzić.

Tymczasem umiejętność przyjęcia pomocy, czy to ze strony specjalistów, czy bliskich osób i przyznanie się do zachorowania, czy też kryzysu psychicznego daje prawdziwą szansę na przezwyciężenie go i dalszy rozwój. Paradoksalnie, przyznanie się do słabości i „nieradzenia sobie” stwarza możliwość wyjścia z depresji. „Wyrzucanie sobie” zachorowania utrwala negatywny obraz samego siebie, wzmaga poczucie winy, a tym samym wzmacnia objawy depresji.

Ważne, aby zrozumieć powody kryzysu i dokonać potrzebnych zmian w życiu. Często przyczyny te sięgają całego naszego życia, a bieżąca sytuacja była tylko okazją dla ich ujścia.

W ujęciu psychodynamicznym depresja rozumiana jest m.in. jako „zamrożenie uczuć”. Zamrożeniu, czy wytłumieniu ulegają takie nieprzyjemne uczucia jak: złość, smutek, poczucie straty, poczucie porażki, rozczarowanie. „ Nie dopuszczane” do głosu z czasem powodują objawy somatyczne, brak energii i siły do działania. Depresja, która potocznie rozumiana jest jako załamanie, czy poddanie się, jest w gruncie rzeczy nie poddawaniem się takim stanom, jak żałoba, porażka, złość. Im bardziej walczymy z tym co nieuniknione w życiu, tym mocniej te uczucia utrwalają się, ale w formie przewlekłych objawów. Stan depresyjny jest zatem sygnałem, że próbujemy o czymś nie myśleć, czegoś nie czuć, czegoś ważnego w naszym życiu nie widzieć.

Dzięki leczeniu depresji mamy szansę lepiej zrozumieć siebie, swoje otoczenie, ale też dokonać potrzebnych zmian w dotychczasowym, często nawykowym sposobie myślenia i reagowania. Możemy także zweryfikować nasz system wartości i odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest dla nas naprawdę ważne.

Przykład:

Andrzej ma 34 lata. Mieszka sam, rok temu rozstał się ze swoją długoletnią partnerką, z którą ma sześcioletniego syna. Od 2 lat pracuje na dwóch etatach w firmach ochroniarskich w charakterze specjalisty sprzedaży. Skończył Szkołę Policyjną i przez wiele lat pracował w policji. Zmienił pracę z powodu niskich zarobków, chociaż sprawiała mu dużą satysfakcję. Obecne zajęcie traktuje jako przejściowe, będąc w związku postawił sobie za cel zbudowanie domu dla swojej rodziny. Prowizyjny system wynagrodzenia sprawia, że pracuje po 14 godzin dziennie, aby jak najwięcej zarobić.

W ostatnim czasie z powodu nasilających się kłopotów ze snem ( wczesnego wybudzania się i trudności w zasypianiu ) zgłosił się do lekarza rodzinnego, który skierował go do psychiatry w celu dobrania odpowiednich leków. Po przeprowadzeniu szczegółowego wywiadu przez lekarza okazało się, że problemom ze snem towarzyszy uczucie ciągłego zmęczenia, brak zaangażowania w pracę, unikanie sytuacji towarzyskich, lęk w kontaktach z klientami, którego wcześniej nie było, a także brak wiary w przyszłość, pesymizm, Andrzej usłyszał, że opisane objawy świadczą o depresji i oprócz leków przeciwdepresyjnych dostał zalecenie rozpoczęcia psychoterapii.

Długo rozważał propozycję lekarza i miał wątpliwości, czy potrzebuje tak intensywnej pomocy. Nasilająca się bezsenność skłoniła go jednak do wzięcia leków. Postanowił też spotkać się chociaż raz z psychologiem, aby sprawdzić na czym polega psychoterapia. Podczas kilku wstępnych konsultacji wspólnie z terapeutą zastanawiał się na czym polega jego niechęć do korzystania z leczenia.

Andrzej przyznał się, że uczęszczanie na terapię i przyjmowanie leków świadczy dla niego o tym, że jest słabym człowiekiem. Uznanie przez niego faktu, że ma problemy psychiczne, że zachorował na depresję sprawia, że czuje się gorszy od innych, myśli o sobie, że nie poradził sobie ze stresem w życiu. Przyznanie się do tej „słabości” wobec rodziny, czy przyjaciół nie wchodzi w grę – obawia się wyśmiania i negatywnych ocen z ich strony.

Zarówno w domu rodzinnym, a później w szkole i w pracy w policji wymagano od niego skutecznego działania. Okazywanie emocji, czy bezradność były negatywnie oceniane, a w domu karane przez ojca. Andrzej dobrze pamięta sytuację ze szkoły, kiedy został zaatakowany przez chłopców ze starszej klasy. Bronił się, ale ich było więcej. Przyszedł do domu posiniaczony i zapłakany, a ojciec tylko drwił z niego, wymierzył mu policzek i przez wiele dni dawał do zrozumienia, że syn go rozczarował. Mama Andrzeja była przeciwieństwem ojca, ciągle się o niego bała i nadmiernie troszczyła. Na trudne sytuacje reagowała dużym lękiem, wpadała w panikę, często płakała. Andrzej do dziś pilnuje się, żeby nie mówić jej o wielu rzeczach, bo obawia się jej silnej reakcji, zdenerwowania. Relacje z ojcem pozostały napięte przez całe życie. Andrzej czuje się przez niego krytykowany i poniżany. Ojciec wyraźnie daje do zrozumienia, że jest niezadowolony z wyborów zawodowych syna, miał wobec niego inne oczekiwania, których Andrzej nie spełnił. Dodatkowo brak ślubu i rozpad związku powoduje, że ojciec nazywa Andrzeja nieudacznikiem życiowym.

Andrzej w całym swoim dorosłym życiu starał się odciąć od wpływu rodziców. Ograniczył kontakty z nimi i próbował budować solidne podstawy dla swojej przyszłości. Jest bardzo sumiennym pracownikiem, zawsze stara się spełnić oczekiwania przełożonych, a za każdą porażkę długo się obwinia. Rozpad swojego związku również traktuje jako porażkę i wyrzuca sobie błędy, które popełnił. Jednocześnie bardzo angażuje się w relacje z innymi ludźmi, zawsze stara się spełnić ich prośby, nawet kosztem swojego czasu, czy zmęczenia. W ostatnim okresie z powodu pracy na dwóch etatach przestał uprawiać sport i realizować jakiekolwiek swoje zainteresowania. Problemy ze snem, nasilający się niepokój, apatię traktuje, jako „słabość organizmu”, którą należy zwalczyć. Bardzo trudno przyjąć mu, to o czym mówi psycholog, że wymagania jakie sam sobie stawia, brak odpoczynku i relaksu i negatywne myślenie o sobie są powodem jego depresji. Powoli zaczyna rozumieć, że im bardziej zarzuca sobie słabość, brak odporności, tym gorzej sam ze sobą się czuje. Widzi, jak bardzo dotychczasowy sposób myślenia wpływa na jego samopoczucie. Psycholog próbuje mu pokazać, jak powtarza wobec siebie, to co czynił jego ojciec, jak sam siebie krytykuje i poniża.

Taki krytyczny, a nie rozumiejący stosunek do siebie sprawia, że w sytuacji zmian, stresu, czy zwiększonego wysiłku, kiedy kondycja psychofizyczna pogarsza się nie potrafimy sobie odpuścić i pozwolić na zmęczenie, czy gorsze samopoczucie. Zamiast przyjrzeć się swoim uczuciom, wyjść naprzeciw potrzebie odpoczynku, czy skorzystania z pomocy jesteśmy skłonni skarcić się za to, że przestaliśmy funkcjonować tak dobrze, jak kiedyś. Taka postawa w rezultacie nasila objawy depresyjne, bo rodzi silny wewnętrzny konflikt pomiędzy prawdziwymi potrzebami, a niemożliwymi do zrealizowania wymaganiami.

Pierwszym krokiem do wyjścia z depresji jest akceptacja tej „słabości”, jaką jest choroba. Duża część pracy terapeutycznej polega na zmianie krytycznego stosunku do siebie na bardziej rozumiejący i analizujący szerszy kontekst pewnych zdarzeń. Patrząc na depresję z tej perspektywy, zachorowanie i podjęcie właściwego leczenia może być źródłem ważnej zmiany w dotychczasowym funkcjonowaniu, która przygotowuje do lepszego radzenia sobie stresem w przyszłości.

Justyna Glińska